Polskie podziemie zlikwidowało więcej niemieckich zbrodniarzy niż łącznie wszystkie podziemne armie okupowanej przez Niemców Europy.
Była godzina 9.06 dnia 1 lutego 1944 r. gdy dowódca SS i policji w dystrykcie warszawskim Franz Kutschera wyszedł ze swojego mieszkania przy Alei Róż w Warszawie i wsiadł do swojego służbowego opla admirala. Auto natychmiast ruszyło. Chwilę później skręciło w Aleje Ujazdowskie i jechało nią dalej. Kilkadziesiąt metrów przed samochodem Kutschery jechała otwarta ciężarówka, pełna niemieckich żołnierzy. Wzdłuż Alei Ujazdowskich maszerował wolnym krokiem uzbrojony oddział SS. Po mniej więcej 140 metrach, zza rogu ulicy Piusa XI wyjechał niespodziewanie jakiś samochód, blokując opla admirala Kutschery. Ten siłą rzeczy musiał się zatrzymać. Po kilku sekundach od prawej strony podbiegł do samochodu Kutschery jakiś osobnik w płaszczu, który wyciągnął spod niego stena i oddał całą serię w otwarte okno samochodu SS-mana. Chwilę później inny osobnik w płaszczu z drugiej strony. Kutschera osunął się na siedzeniu swojego samochodu. Mógł już tylko konać.
Tak wyglądała akcja konspiratorów z Armii Krajowej na kata Warszawy. Uczestniczyło w niej łącznie 12 ludzi: Bronisław Pietraszkiewicz „Lot”, który był tym, który strzelał z prawej strony, Zdzisław Poradzki „Kruszynka”, ten który strzelał z lewej strony oraz Stanisław Huskowski „Ali”, Michał Issajewicz „Miś”, Marian Senger „Cichy”, Henryk Humięcki „Olbrzym”, Zbigniew Gęsicki „Juno”, Bronisław Helwig „Bruno”, Kazimierz Sott „Sokół”, Maria Stypułkowska – Chojecka „Kama”, Elżbieta Dziębowska „Dewajtis” oraz Anna Szarzyńska – Rewska „Hanka”. Wszyscy z nich należeli do oddziału specjalnego „Pegaz”, który był odziałem Kedywu Komendy Głównej AK. Ale tamtego poranka ofiar było więcej bo po zamachu na auto Kutschery doszło do walki z ochroną znajdującego się nieopodal gmachu dowództwa SS. Jednym z nich był dowódca a zarazem wykonawca wyroku na Franzu Kutscherze –Bronisław Pietraszkiewicz „Lot”, który ciężko ranny w brzuch zmarł trzy dni później. Łącznie w wyniku akcji na kata Warszawy zginęło 4 żołnierzy AK a dwóch zostało ciężko rannych. Akcja odbiła się szerokim echem w całej Generalnej Guberni, wywołując wściekłość niemieckiego okupanta. Ale nie mogło to dziwić bo zginął jeden z najwyższych jego przedstawicieli.
Franz Kutschera od pierwszych tygodni swojego pobytu w Warszawie, dał się poznać jej mieszkańcom z jak najgorszej strony. W mieście i na terenie podległego mu dystryktu Kutschera wprowadził niespotykany terror, którego celem było zastraszenie ludności cywilnej i sparaliżowanie działalności polskiego ruchu oporu. Egzekucje na ulicach stały się codziennością polskiej stolicy. Pomiędzy październikiem 1943 r. a lutym 1944 r. ich ofiarami było co najmniej 1763 warszawskich cywili (tylu podały oficjalne niemieckie obwieszczenia w tej sprawie). Nic dziwnego, ze Kierownictwo Walki Podziemnej (KWP) – ośrodek dyspozycyjny Armii Krajowej już w listopadzie 1943 r. wydało na Kutscherę wyrok śmierci. Ale zanim go wykonano należało skrupulatnie przygotować cała akcję i wybrać optymalny termin jej przeprowadzenia. Pierwotnie akcja miała zostać przeprowadzona wczesnym rankiem 28 stycznia 1944 r., ale wtedy do niej nie doszło, bo Kutschera nie wyjechał tego dnia z Alei Róż swoim samochodem. Akcję postanowiono ponownie przeprowadzić rankiem 1 lutego 1944 r. Tym razem jej zasadniczy cel został osiągnięty. Kutschera zginął, ale jak już wspomniano nie obyło się bez strat własnych.
Akcja na Franzu Kutscherze była jedna z wielu akcji jakie w czasie II wojny światowej przeprowadzili żołnierze Armii Krajowej na ludziach niemieckiego aparatu okupacyjnego. Ale to ona stała się najsłynniejszą akcją likwidacyjna konspiratorów z Armii Krajowej. Głownie dlatego, że okazała się najbardziej brawurową. Doszło do niej niedaleko domu samego Kutschery i warszawskiej siedziby Gestapo.
Niemiecki terror
Terroru ze strony Niemców Polacy mogli doświadczyć już od pierwszych dni ich pobytu w Polsce. Już we wrześniu 1939r. doszło do masowego rozstrzeliwania przez nich polskich cywili (m.in. członków Straży Obywatelskich) którzy bronili polskich miast i miasteczek przed nacierającym Wermachtem. Niemcy dopuszczali się nawet rozstrzeliwania wziętych do niewoli polskich żołnierzy (m.in. Zakroczymiu Ciepielowie, Zambrowie, Szczucinie Serocku i w wielu innych miejscach) kompletnie nie zważając nawet na chroniące ich międzynarodowe konwencje. Ale to był dopiero początek niemieckich represji wobec Polaków. Jesienią 1939r. na terenach okupowanej Polski zaczęły się dobrze zaplanowane operacje eksterminacyjne. Jedną z była „Intelligenzaktion”, której ofiarą były polskie elity. W wyniku tej operacji zginęło około 100 tys. Polaków, spośród których 50 tys. zamordowanych zostało w ramach tzw. „akcji bezpośredniej” (tj. rozstrzelano), a kolejne 50 tys. wysłano do obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył jedynie znikomy procent z tej liczby. Inną tego typu operacją była Akcja AB, jaką niemieckie siły policji i bezpieczeństwa przeprowadziły pomiędzy majem a lipcem 1940 r. W jej ramach zamordowanych zostało co najmniej 6,5 tysiąca Polaków, spośród których 3,5 tysiąca zaliczało się do polskiej elity politycznej i intelektualnej. Operacje Intelligenzaktion i Akcja AB była na pewno najkrwawszymi operacjami jakie dotknęły polskie elity. Ale represje niemieckiego okupanta miały wiele form i postaci i tak naprawdę dotyczyły wszystkich grup polskiego społeczeństwa. Wystarczy wspomnieć o łapankach i wywózkach polskich obywateli na przymusowe roboty do Niemiec, które były ponura codziennością niemieckiej okupacji. Również aresztowania i rozstrzeliwania były stałym elementem codziennego życia Polaków w okupowanej Polsce. Bardzo często niemieckie akcje represyjne miały charakter typowo odwetowy. Za faktyczne lub domniemane napaści na Niemców karano wówczas całe społeczności. Towarzyszyło temu zazwyczaj niespotykane okrucieństwo. Wielu z aresztowanych przez niemieckie władze trafiało do obozów koncentracyjnych. Szczególną rolę w tym systemie pełniło Auschwitz, największy z obozów jakie zlokalizowane zostały przez Niemców na obszarze okupowanej Polski. Począwszy od czerwca 1940 w ciągu kolejnych lat okupacji do Auschwitz wywieziono ponad 130 tysięcy Polaków, z czego ponad 70 tysięcy poniosła śmierć w wyniku głodu, chorób i przepracowania. Największą jednak ofiarą polityki eksterminacyjnej niemieckiego okupanta były polskie dzieci. Tylko w czasie prowadzonej na Zamojszczyźnie akcji przesiedleńczo – pacyfikacyjnej (Aktion Zamość), która Niemcy prowadzili od listopada 1942 r. do sierpnia 1943 r. wysiedlono 30 tysięcy dzieci, z których 11 tysięcy zostało wysłanych do niemieckich rodzin i domów dziecka celem germanizacji. Los znacznej części z nich pozostaje do dzisiaj nie znany. Resztę wysiedlonych z Zamojszczyzny dzieci, które uznano za mało wartościowe rasowo, skierowano do obozów w Majdanku, Oświęcimiu i Łodzi. Ale zanim tam dotarły znaczna ich część zmarła z głodu i zimna.
Polityka niemieckiego okupanta miała różne lokalne odcienie swojej brutalności. Zależało to od tych, do których należała w danym miejscu pełnia władzy.
Warszawa Kutschery
Tak było na pewno w Warszawie gdy pod koniec września 1943 r. przybył do niej SS-Brigadeführer (generał brygady) Franz Kutschera. Formalnie objął on stanowisko Dowódcy SS i Policji w Dystrykcie Warszawskim. Kutschera był Austriakiem, który miał na koncie służbę w marynarce wojennej cesarskich Austro-Węgier. Na początku lat trzydziestych związał się z NSDAP a potem z podległą jej SS. W 1938 r. został również posłem niemieckiego Reichstagu. Ale to w SS zrobił największą karierę. Zanim przybył do Warszawy był na froncie wschodnim, gdzie znalazł się w sztabie gen. Ericha von dem Bacha przy niemieckiej Armii „Środek”. Można zatem powiedzieć, że Kutschera miał „wyjątkowego” nauczyciela bo von dem Bach jeśli idzie o eksterminację, zwłaszcza Żydów miał na koncie wyjątkowo bestialskie osiągnięcia. Kutschera za swoje dokonania na froncie wschodnim otrzymał na wniosek swojego przełożonego Krzyż Żelazny najpierw I a potem II klasy. Z takimi właśnie doświadczeniami Kutschera pojawił się w polskiej stolicy. Niejako z marszu zastosował niespotykany do tej pory terror wobec cywili, zwiększając częstotliwość urządzanych w mieście łapanek i egzekucji. Na jego polecenie, codziennie były rozwieszane w miejscach publicznych obwieszczenia o kolejnych rozstrzelanych ofiarach. Obwieszczenia te były jednak zawsze podpisywane anonimowym określeniem „Dowódca SS i Policji na Dystrykt Warszawski”. Musiało minąć wiele tygodni zanim konspiratorzy z AK zdołali ustalić faktyczną tożsamość owego dowódcy. Gdy to już nastąpiło Komenda Główna Armii Krajowej w porozumieniu z Rządem Polskim w Londynie skazała Kutscherę na karę śmierci za masowe egzekucje ludności cywilnej. Rozkaz ten podpisał sam szef Kedywu KG AK gen. August Emil Fieldorf „Nil”. Potem trzeba było jeszcze zaplanować jego wykonanie i powierzyć realizację tego zadania odpowiednim ludziom. Oddział specjalny Kedywu „Pegaz” i jego ludzie na pewno mieli do takiej akcji wystarczające kwalifikacje, ponieważ już wcześniej wykonywali podobne zadania. Pozostał jeszcze wybór daty wykonania tego zadania, co również nie było łatwe, ponieważ Kutschera lubił zmieniać swoje codzienne zwyczaje. I w końcu udało się i to zaplanować. 1 lutego 1942r. Kat Warszawy został wreszcie uśmiercony. Śmierć Kutschery była częścią znacznie większej operacji jaką realizowała Armia Krajowa.
Totenkopf w wersji AK
Nosiła on kryptonim „Totenkopf” czyli „Trupia główka”. Jej nazwa została zapożyczona od znaku jaki umieszczony był na mundurach SS. Operację zaczęto planować już wczesną jesienią 1943 r. ale ostateczną decyzje o jej rozpoczęciu podjęto dopiero w grudniu 1943r. Głównym celem operacji „Totenkopf” miała być likwidacja funkcjonariuszy niemieckiego aparatu okupacyjnego, którzy wyróżniali się szczególnym okrucieństwem wobec polskiej ludności oraz likwidacja współpracujących z nimi ludzi. Takie akcje prowadzono wprawdzie już wcześniej (w maju i czerwcu 1943 r. przeprowadzono Akcja C, a we wrześniu i październiku akcję „Topiel”) jednak operacja „Totenkopf” była największą, jaką Armia Krajowa przeprowadziła w tym zakresie. Akowski wywiad sporządził listę około 100 niemieckich funkcjonariuszy, którzy wyróżniali się bestialstwem wobec Polaków lub za nie odpowiadali. Do nich dołączono nadgorliwych niemieckich urzędników i kapusi. Na pierwszym miejscu wspomnianej listy z racji pełnionej funkcji znalazł się Gubernator Warszawy Ludwig Fischer. Tuż za nim uplasował się Franz Kutschera. Na liście tej znaleźli się również Wilhelm Koppe – sekretarz stanu w rządzie Generalnej Guberni i zastępca gubernatora Hansa Franka, Anton Hergel, komisarz ds. prasy w Generalnej Guberni, starosta garwolińskiego powiatu (kresishauptmann) powiatu Garwolin. Obok nich na liście umieszczono wielu funkcjonariuszy niemieckich więzień i obozów, m.in. Franza Burkla – zastępca komendanta Pawiaka i Augusta Kretschmanna zastępcę komendanta obozu Gęsiówka ( był częścią KL Warschau). Na liście znaleźli się także ci którzy gorliwie zwalczali polskie podziemie, a także ci którzy byli ich najbardziej cennymi donosicielami. Zanim jednak osoby ze wspomnianej listy mogły zostać zlikwidowane musiały najpierw zostać osądzone przez podziemny sąd. Ten zazwyczaj orzekał wobec nich karę śmierci. W prawie każdym przypadku skazani mieli na koncie osobiście popełnione zbrodnie albo wydawali decyzje, które bezpośrednio do nich prowadziły. Dopiero po takim orzeczeniu podziemnego sądu możliwa była likwidacja osądzonego niemieckiego funkcjonariusza. Tym zadaniem zajmowały się wydzielone jednostki Kedywu (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej), który to pion całościowo odpowiadał za organizowanie i przeprowadzanie akcji sabotażu i dywersji wobec niemieckiego aparatu okupacyjnego i podległych mu sił wojskowo – policyjnych. W praktyce wyroki te były wykonywane przez odziały bojowe Refereatu 993/W oraz różne grupy szturmowe pionu Kedywu. Odział specjalny „Pegaz”, który 1 lutego 1944 r. zlikwidował Kutscherę był właśnie jednym z nich. Jak już wspomnieliśmy zastrzelenie kata Warszawy było najgłośniejszą akcją likwidacyjną, jaką w czasie II wojny światowej przeprowadziły oddziały Kedywu Armii Krajowej na funkcjonariuszach niemieckiego aparatu okupacyjnego. Ale były również inne, głośne tego typu akcje. Na pewno należała do nich ta którą przeprowadzono na Franzu Burklu, zastępcy komendanta Pawiaka, który został zastrzelony 3 grudnia 1943 r. Bywało czasami tak, że akcje likwidacji podejmowane były kilkakrotnie. Tak było m.in. w przypadku wspomnianego już Antona Hergela komisarza ds. prasy w Generalnej Guberni, którego dopiero za trzecim razem (3 grudnia 1943 r.) udało się szturmowcom z AK skutecznie zlikwidować. Nie wszystkie akcje likwidacyjne kończyły się jednak sukcesem. Pomimo kilkakrotnych prób nie udało się tego dokonać w przypadku Gubernatora Warszawy Ludwiga Fischera. Niektórym skazanym przez podziemne sądy katom Polaków udało się przeżyć wykonanie wyroku przez oddziały specjalne Kedywu. Tak było m.in. z Wilhelmem Koppe – zastępcą Hansa Franka, który przeżył akcję likwidacyjną, jaką zorganizowano na niego 11 lipca 1944 r. Ale i tak dorobek konspiratorów z Armii Krajowej jest w tym zakresie imponujący. Tylko w ramach operacji „Totenkopf” zlikwidowanych zostało kilkudziesięciu niemieckich funkcjonariuszy. Z kolei w ramach operacji „Kośba” jaka prowadzono wiosną i latem 1944 r. wykonano na nich 35 wyroków śmierci. Historycy szacują, że łącznie konspiratorzy z Armii Krajowej mogli w czasie II wojny światowej wykonać nawet kilkaset wyroków śmierci na ludziach niemieckiego aparatu okupacyjnego. Jak podkreślają, to znacznie więcej niż wykonano ich w pozostałych okupowanych przez Niemców krajach.
Polskie podziemie zlikwidowało więcej niemieckich zbrodniarzy niż łącznie wszystkie podziemne armie okupowanej przez Niemców Europy.
Była godzina 9.06 dnia 1 lutego 1944 r. gdy dowódca SS i policji w dystrykcie warszawskim Franz Kutschera wyszedł ze swojego mieszkania przy Alei Róż w Warszawie i wsiadł do swojego służbowego opla admirala. Auto natychmiast ruszyło. Chwilę później skręciło w Aleje Ujazdowskie i jechało nią dalej. Kilkadziesiąt metrów przed samochodem Kutschery jechała otwarta ciężarówka, pełna niemieckich żołnierzy. Wzdłuż Alei Ujazdowskich maszerował wolnym krokiem uzbrojony oddział SS. Po mniej więcej 140 metrach, zza rogu ulicy Piusa XI wyjechał niespodziewanie jakiś samochód, blokując opla admirala Kutschery. Ten siłą rzeczy musiał się zatrzymać. Po kilku sekundach od prawej strony podbiegł do samochodu Kutschery jakiś osobnik w płaszczu, który wyciągnął spod niego stena i oddał całą serię w otwarte okno samochodu SS-mana. Chwilę później inny osobnik w płaszczu z drugiej strony. Kutschera osunął się na siedzeniu swojego samochodu. Mógł już tylko konać.
Tak wyglądała akcja konspiratorów z Armii Krajowej na kata Warszawy. Uczestniczyło w niej łącznie 12 ludzi: Bronisław Pietraszkiewicz „Lot”, który był tym, który strzelał z prawej strony, Zdzisław Poradzki „Kruszynka”, ten który strzelał z lewej strony oraz Stanisław Huskowski „Ali”, Michał Issajewicz „Miś”, Marian Senger „Cichy”, Henryk Humięcki „Olbrzym”, Zbigniew Gęsicki „Juno”, Bronisław Helwig „Bruno”, Kazimierz Sott „Sokół”, Maria Stypułkowska – Chojecka „Kama”, Elżbieta Dziębowska „Dewajtis” oraz Anna Szarzyńska – Rewska „Hanka”. Wszyscy z nich należeli do oddziału specjalnego „Pegaz”, który był odziałem Kedywu Komendy Głównej AK. Ale tamtego poranka ofiar było więcej bo po zamachu na auto Kutschery doszło do walki z ochroną znajdującego się nieopodal gmachu dowództwa SS. Jednym z nich był dowódca a zarazem wykonawca wyroku na Franzu Kutscherze –Bronisław Pietraszkiewicz „Lot”, który ciężko ranny w brzuch zmarł trzy dni później. Łącznie w wyniku akcji na kata Warszawy zginęło 4 żołnierzy AK a dwóch zostało ciężko rannych. Akcja odbiła się szerokim echem w całej Generalnej Guberni, wywołując wściekłość niemieckiego okupanta. Ale nie mogło to dziwić bo zginął jeden z najwyższych jego przedstawicieli.
Franz Kutschera od pierwszych tygodni swojego pobytu w Warszawie, dał się poznać jej mieszkańcom z jak najgorszej strony. W mieście i na terenie podległego mu dystryktu Kutschera wprowadził niespotykany terror, którego celem było zastraszenie ludności cywilnej i sparaliżowanie działalności polskiego ruchu oporu. Egzekucje na ulicach stały się codziennością polskiej stolicy. Pomiędzy październikiem 1943 r. a lutym 1944 r. ich ofiarami było co najmniej 1763 warszawskich cywili (tylu podały oficjalne niemieckie obwieszczenia w tej sprawie). Nic dziwnego, ze Kierownictwo Walki Podziemnej (KWP) – ośrodek dyspozycyjny Armii Krajowej już w listopadzie 1943 r. wydało na Kutscherę wyrok śmierci. Ale zanim go wykonano należało skrupulatnie przygotować cała akcję i wybrać optymalny termin jej przeprowadzenia. Pierwotnie akcja miała zostać przeprowadzona wczesnym rankiem 28 stycznia 1944 r., ale wtedy do niej nie doszło, bo Kutschera nie wyjechał tego dnia z Alei Róż swoim samochodem. Akcję postanowiono ponownie przeprowadzić rankiem 1 lutego 1944 r. Tym razem jej zasadniczy cel został osiągnięty. Kutschera zginął, ale jak już wspomniano nie obyło się bez strat własnych.
Akcja na Franzu Kutscherze była jedna z wielu akcji jakie w czasie II wojny światowej przeprowadzili żołnierze Armii Krajowej na ludziach niemieckiego aparatu okupacyjnego. Ale to ona stała się najsłynniejszą akcją likwidacyjna konspiratorów z Armii Krajowej. Głownie dlatego, że okazała się najbardziej brawurową. Doszło do niej niedaleko domu samego Kutschery i warszawskiej siedziby Gestapo.
Niemiecki terror
Terroru ze strony Niemców Polacy mogli doświadczyć już od pierwszych dni ich pobytu w Polsce. Już we wrześniu 1939r. doszło do masowego rozstrzeliwania przez nich polskich cywili (m.in. członków Straży Obywatelskich) którzy bronili polskich miast i miasteczek przed nacierającym Wermachtem. Niemcy dopuszczali się nawet rozstrzeliwania wziętych do niewoli polskich żołnierzy (m.in. Zakroczymiu Ciepielowie, Zambrowie, Szczucinie Serocku i w wielu innych miejscach) kompletnie nie zważając nawet na chroniące ich międzynarodowe konwencje. Ale to był dopiero początek niemieckich represji wobec Polaków. Jesienią 1939r. na terenach okupowanej Polski zaczęły się dobrze zaplanowane operacje eksterminacyjne. Jedną z była „Intelligenzaktion”, której ofiarą były polskie elity. W wyniku tej operacji zginęło około 100 tys. Polaków, spośród których 50 tys. zamordowanych zostało w ramach tzw. „akcji bezpośredniej” (tj. rozstrzelano), a kolejne 50 tys. wysłano do obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył jedynie znikomy procent z tej liczby. Inną tego typu operacją była Akcja AB, jaką niemieckie siły policji i bezpieczeństwa przeprowadziły pomiędzy majem a lipcem 1940 r. W jej ramach zamordowanych zostało co najmniej 6,5 tysiąca Polaków, spośród których 3,5 tysiąca zaliczało się do polskiej elity politycznej i intelektualnej. Operacje Intelligenzaktion i Akcja AB była na pewno najkrwawszymi operacjami jakie dotknęły polskie elity. Ale represje niemieckiego okupanta miały wiele form i postaci i tak naprawdę dotyczyły wszystkich grup polskiego społeczeństwa. Wystarczy wspomnieć o łapankach i wywózkach polskich obywateli na przymusowe roboty do Niemiec, które były ponura codziennością niemieckiej okupacji. Również aresztowania i rozstrzeliwania były stałym elementem codziennego życia Polaków w okupowanej Polsce. Bardzo często niemieckie akcje represyjne miały charakter typowo odwetowy. Za faktyczne lub domniemane napaści na Niemców karano wówczas całe społeczności. Towarzyszyło temu zazwyczaj niespotykane okrucieństwo. Wielu z aresztowanych przez niemieckie władze trafiało do obozów koncentracyjnych. Szczególną rolę w tym systemie pełniło Auschwitz, największy z obozów jakie zlokalizowane zostały przez Niemców na obszarze okupowanej Polski. Począwszy od czerwca 1940 w ciągu kolejnych lat okupacji do Auschwitz wywieziono ponad 130 tysięcy Polaków, z czego ponad 70 tysięcy poniosła śmierć w wyniku głodu, chorób i przepracowania. Największą jednak ofiarą polityki eksterminacyjnej niemieckiego okupanta były polskie dzieci. Tylko w czasie prowadzonej na Zamojszczyźnie akcji przesiedleńczo – pacyfikacyjnej (Aktion Zamość), która Niemcy prowadzili od listopada 1942 r. do sierpnia 1943 r. wysiedlono 30 tysięcy dzieci, z których 11 tysięcy zostało wysłanych do niemieckich rodzin i domów dziecka celem germanizacji. Los znacznej części z nich pozostaje do dzisiaj nie znany. Resztę wysiedlonych z Zamojszczyzny dzieci, które uznano za mało wartościowe rasowo, skierowano do obozów w Majdanku, Oświęcimiu i Łodzi. Ale zanim tam dotarły znaczna ich część zmarła z głodu i zimna.
Polityka niemieckiego okupanta miała różne lokalne odcienie swojej brutalności. Zależało to od tych, do których należała w danym miejscu pełnia władzy.
Warszawa Kutschery
Tak było na pewno w Warszawie gdy pod koniec września 1943 r. przybył do niej SS-Brigadeführer (generał brygady) Franz Kutschera. Formalnie objął on stanowisko Dowódcy SS i Policji w Dystrykcie Warszawskim. Kutschera był Austriakiem, który miał na koncie służbę w marynarce wojennej cesarskich Austro-Węgier. Na początku lat trzydziestych związał się z NSDAP a potem z podległą jej SS. W 1938 r. został również posłem niemieckiego Reichstagu. Ale to w SS zrobił największą karierę. Zanim przybył do Warszawy był na froncie wschodnim, gdzie znalazł się w sztabie gen. Ericha von dem Bacha przy niemieckiej Armii „Środek”. Można zatem powiedzieć, że Kutschera miał „wyjątkowego” nauczyciela bo von dem Bach jeśli idzie o eksterminację, zwłaszcza Żydów miał na koncie wyjątkowo bestialskie osiągnięcia. Kutschera za swoje dokonania na froncie wschodnim otrzymał na wniosek swojego przełożonego Krzyż Żelazny najpierw I a potem II klasy. Z takimi właśnie doświadczeniami Kutschera pojawił się w polskiej stolicy. Niejako z marszu zastosował niespotykany do tej pory terror wobec cywili, zwiększając częstotliwość urządzanych w mieście łapanek i egzekucji. Na jego polecenie, codziennie były rozwieszane w miejscach publicznych obwieszczenia o kolejnych rozstrzelanych ofiarach. Obwieszczenia te były jednak zawsze podpisywane anonimowym określeniem „Dowódca SS i Policji na Dystrykt Warszawski”. Musiało minąć wiele tygodni zanim konspiratorzy z AK zdołali ustalić faktyczną tożsamość owego dowódcy. Gdy to już nastąpiło Komenda Główna Armii Krajowej w porozumieniu z Rządem Polskim w Londynie skazała Kutscherę na karę śmierci za masowe egzekucje ludności cywilnej. Rozkaz ten podpisał sam szef Kedywu KG AK gen. August Emil Fieldorf „Nil”. Potem trzeba było jeszcze zaplanować jego wykonanie i powierzyć realizację tego zadania odpowiednim ludziom. Oddział specjalny Kedywu „Pegaz” i jego ludzie na pewno mieli do takiej akcji wystarczające kwalifikacje, ponieważ już wcześniej wykonywali podobne zadania. Pozostał jeszcze wybór daty wykonania tego zadania, co również nie było łatwe, ponieważ Kutschera lubił zmieniać swoje codzienne zwyczaje. I w końcu udało się i to zaplanować. 1 lutego 1942r. Kat Warszawy został wreszcie uśmiercony. Śmierć Kutschery była częścią znacznie większej operacji jaką realizowała Armia Krajowa.
Totenkopf w wersji AK
Nosiła on kryptonim „Totenkopf” czyli „Trupia główka”. Jej nazwa została zapożyczona od znaku jaki umieszczony był na mundurach SS. Operację zaczęto planować już wczesną jesienią 1943 r. ale ostateczną decyzje o jej rozpoczęciu podjęto dopiero w grudniu 1943r. Głównym celem operacji „Totenkopf” miała być likwidacja funkcjonariuszy niemieckiego aparatu okupacyjnego, którzy wyróżniali się szczególnym okrucieństwem wobec polskiej ludności oraz likwidacja współpracujących z nimi ludzi. Takie akcje prowadzono wprawdzie już wcześniej (w maju i czerwcu 1943 r. przeprowadzono Akcja C, a we wrześniu i październiku akcję „Topiel”) jednak operacja „Totenkopf” była największą, jaką Armia Krajowa przeprowadziła w tym zakresie. Akowski wywiad sporządził listę około 100 niemieckich funkcjonariuszy, którzy wyróżniali się bestialstwem wobec Polaków lub za nie odpowiadali. Do nich dołączono nadgorliwych niemieckich urzędników i kapusi. Na pierwszym miejscu wspomnianej listy z racji pełnionej funkcji znalazł się Gubernator Warszawy Ludwig Fischer. Tuż za nim uplasował się Franz Kutschera. Na liście tej znaleźli się również Wilhelm Koppe – sekretarz stanu w rządzie Generalnej Guberni i zastępca gubernatora Hansa Franka, Anton Hergel, komisarz ds. prasy w Generalnej Guberni, starosta garwolińskiego powiatu (kresishauptmann) powiatu Garwolin. Obok nich na liście umieszczono wielu funkcjonariuszy niemieckich więzień i obozów, m.in. Franza Burkla – zastępca komendanta Pawiaka i Augusta Kretschmanna zastępcę komendanta obozu Gęsiówka ( był częścią KL Warschau). Na liście znaleźli się także ci którzy gorliwie zwalczali polskie podziemie, a także ci którzy byli ich najbardziej cennymi donosicielami. Zanim jednak osoby ze wspomnianej listy mogły zostać zlikwidowane musiały najpierw zostać osądzone przez podziemny sąd. Ten zazwyczaj orzekał wobec nich karę śmierci. W prawie każdym przypadku skazani mieli na koncie osobiście popełnione zbrodnie albo wydawali decyzje, które bezpośrednio do nich prowadziły. Dopiero po takim orzeczeniu podziemnego sądu możliwa była likwidacja osądzonego niemieckiego funkcjonariusza. Tym zadaniem zajmowały się wydzielone jednostki Kedywu (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej), który to pion całościowo odpowiadał za organizowanie i przeprowadzanie akcji sabotażu i dywersji wobec niemieckiego aparatu okupacyjnego i podległych mu sił wojskowo – policyjnych. W praktyce wyroki te były wykonywane przez odziały bojowe Refereatu 993/W oraz różne grupy szturmowe pionu Kedywu. Odział specjalny „Pegaz”, który 1 lutego 1944 r. zlikwidował Kutscherę był właśnie jednym z nich. Jak już wspomnieliśmy zastrzelenie kata Warszawy było najgłośniejszą akcją likwidacyjną, jaką w czasie II wojny światowej przeprowadziły oddziały Kedywu Armii Krajowej na funkcjonariuszach niemieckiego aparatu okupacyjnego. Ale były również inne, głośne tego typu akcje. Na pewno należała do nich ta którą przeprowadzono na Franzu Burklu, zastępcy komendanta Pawiaka, który został zastrzelony 3 grudnia 1943 r. Bywało czasami tak, że akcje likwidacji podejmowane były kilkakrotnie. Tak było m.in. w przypadku wspomnianego już Antona Hergela komisarza ds. prasy w Generalnej Guberni, którego dopiero za trzecim razem (3 grudnia 1943 r.) udało się szturmowcom z AK skutecznie zlikwidować. Nie wszystkie akcje likwidacyjne kończyły się jednak sukcesem. Pomimo kilkakrotnych prób nie udało się tego dokonać w przypadku Gubernatora Warszawy Ludwiga Fischera. Niektórym skazanym przez podziemne sądy katom Polaków udało się przeżyć wykonanie wyroku przez oddziały specjalne Kedywu. Tak było m.in. z Wilhelmem Koppe – zastępcą Hansa Franka, który przeżył akcję likwidacyjną, jaką zorganizowano na niego 11 lipca 1944 r. Ale i tak dorobek konspiratorów z Armii Krajowej jest w tym zakresie imponujący. Tylko w ramach operacji „Totenkopf” zlikwidowanych zostało kilkudziesięciu niemieckich funkcjonariuszy. Z kolei w ramach operacji „Kośba” jaka prowadzono wiosną i latem 1944 r. wykonano na nich 35 wyroków śmierci. Historycy szacują, że łącznie konspiratorzy z Armii Krajowej mogli w czasie II wojny światowej wykonać nawet kilkaset wyroków śmierci na ludziach niemieckiego aparatu okupacyjnego. Jak podkreślają, to znacznie więcej niż wykonano ich w pozostałych okupowanych przez Niemców krajach.
Zdjęcia archiwalne – źródło: Wikimedia Commons
Share this: